Posmakowałyśmy frykasów kresowych - po raz kolejny czuję się przejedzona. Zjadłam soljankę z wielu mięs i żebro wędzone po ukraińsku w sosie śliwkowym. Oczywiście żebra podanego na desce nie sposób było zjeść. Chyba to jest oczywiste dla pracowników restauracji, ponieważ pani kelnerka widząc moją minę powiedziała "Zapakujemy" i zapakowała mi pięknie do pudełeczka. Mogłam sobie zabrać do domu. Ale w domu to już nie to samo co w klimatycznej restauracji.
Miałam też ochotę na kurczę po kozacku - muszę się więc w niedługim czasie wybrać tam jeszcze raz.
Jest taki piękny listopad. Jeszcze kolorowo na drzewach, w ciągu dnia trochę jesiennego słońca. Nie chce mi się zimy. Nie lubię się grubo ubierać, nie lubię mroźnego deszczu ze śniegiem. Ale o czym to ja myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz