środa, 25 września 2013

Pakowanie i Rozmiary

Facet Mojego Życia potrzebuje więcej miejsca we wspólnym bagażu niż ja. A mówią, że to kobiety biorą tyle rzeczy (często zbędnych). Czyli jestem minimalistka - ktoś już kiedyś tak o mnie powiedział. Mnie wystarczą wrażenia, a te zajmują mało miejsca w bagażu podręcznym i nie trzeba ich układać na wadze.
Mam zamiar masowo je gromadzić na zasłużonym wypoczynku.

niedziela, 8 września 2013

Czerwone Błyszczące Pantofelki z Brokatem

Wczotaj miałam buciane popołudnie z moimi córkami (na zmianę) - musiałam kupić buty jesienne dla jednej i dla drugiej. A że gustują w zupełnie różnych fasonach, zaczęłam shopping z jedną, a zaspokoiwszy ją, rozpoczęłam z drugą. Drugą na szczęście też zaspokoiłam.
W jednym ze sklepów na półeczce stały sobie czerwoniutkie błyszczące pantofelki brokatowe na bardzo wysokim obcasie. Stoję i patrzę na nie zastanawiając się kto je kupi i na jaką okazję. Aż tu podbiega rozbrykany pięciolatek, chwyta bucik, biegnie z roziskrzonymi oczkami do mamy i krzyczy:
-mamusiu, kup sobie te buciki, proszę, proszę, kup sobie te buciki, takie śliczne, zobacz, są dla ciebie, proszę, proszę, kup sobie.

A buciki wyglądały jakoś tak....

niedziela, 1 września 2013

Rowerowe Lato

Paktycznie przesiedziałam lato w Wielkim Mieście pracując intensywnie. Nie liczę weekendowych wypadów do rodziny na działkę, wycieczek poza miasto z Facetem Mojego Życia, czy też wypadów do rodziny daleko od Wielkiego Miasta. Weekendy nie liczą się w sensie urlopowego wypoczynku, bo za krótko trwają, ale liczą się bardzo w sensie urozmaicenia życia, naładowania akumulatorów, przeżycia czegoś ciekawego. Urlop jeszcze przede mną. Tylko kiedy go brać - dni coraz krótsze, dzieciaki do szkoły....nie wiem.
Ale i tak jestem zadowolona - przemierzyłam Wielkie Miasto rowerem wzdłuż i wszerz. Pogoda tego lata była cudowna dla rowerzystów. Można było jeździć długo w noc i cieszyć się wolnością. Mijałam rowerowych napaleńców maniakalnych i rodziny z dziećmi, singli i pary, grubasów i chudych, znajomych i zupełnie obcych. Jeździłam sama i w towarzystwie - czasem z przyjaciółmi, czasem z Facetem Mojego Życia, bardzo rzadko z synusiem (bo to obciach z matką jeździć - tak mu się zrobiło w ciągu tego lata, dojrzewa), zdarzyło się raz z sąsiadami, jeździłam z bratankiem, który gościł u nas tydzień. Jechałam ścieżkami rowerowymi, ulicami, chodnikami....jak się dało. Jeżdżę w spódniczce i sandałkach, bez kasku, bez markowych rowerowych ciuchów, nie stylizuję się. Dwadzieścia kilometrów da się przejechać bez specjalnych ochraniaczy na pośladki i bez dzwonka, światełka są konieczne.