niedziela, 31 lipca 2011

Wakacje u Podnóża Etny

W sobotę wrócił mój synuś z kolonii - bardzo zadowolony i szczęśliwy. Szkoda, że impreza trwała tak krótko. Jeszcze wszystkiego nie zdążył opowiedzieć. Z doświadczenia wiem, że długo jeszcze będą mu się przypominały fajne zdarzenia i bardzo będzie chciał się nimi podzielić z nami.
Ale co ja mam zrobić jutro. Walizka spakowana. Florencja w planie. A Etna uaktywniła się. Nie będę dzisiaj panikować. Zobaczymy co jutro rano powiedzą organizatorzy obozu. Ostatni wyjazd wakacyjny jednego z moich dzieci jest pod znakiem zapytania.

wtorek, 26 lipca 2011

Mam 40hm... Lat

Mam 40hmm... lat i kompletnego fioła, ale tylko na punkcie facetów i sexu, bo tak normalnie to jestem całkiem rozsądną, stateczną kobietą, odpowiedzialną matką i partnerką życiową Faceta Mojego Życia.
Zapisałam to pierwsze zdanie, poniewąż wymusiły to na mnie moje koleżanki (a właściwie jedna koleżanka) twierdząc, że skoro coś takiego mówię to powinnam to też napisać. Aby moje pisadełko było bardziej szczere oczywiście. OK. Ale łatwiej jest gadać sobie co popadnie niż to samo napisać. Tutaj trochę tchórzę i rzeczywiście nie do końca jestem szczera (sama ze sobą).

niedziela, 24 lipca 2011

Coś Tam o Sexie

Oczywiście, że mam ochotę napisać coś o seksie. Ale jak? Przecież ktoś to przeczyta. O seksie najłatwiej się żartuje - nikogo nie boli  a i śmiechu jest dużo. Ale nie z każdym lubię żartować o seksie. Niektórzy mają takie toporne poczucie humoru, że już po pierwszym zdaniu żałuję, że zaczęłam taki temat (miało być subtelnie i z  niedopowiedzeniem, a jest rubasznie i z "grubej rury"). No cóż różni są ludzie.
Tak sobie myślę, że seks nadal jest tematem tabu  w wielu rodzinach, mimo że tak dużo się mówi o wychowaniu seksualnym dzieci, o odpowiedzialności rodziców. Wszyscy najchętniej przerzuciliby ten temat na szkołę. Czego absolutnie nie rozumiem. Bo kto lepiej nauczy dzieci miłości i o miłości jak nie ich rodzice? Ale to ja tak myślę i ja staram się jak najwięcej przekazać swoim dzieciom. Moja koleżanka (na stanowisku) nawet nie ma pojęcia, że jej prawie osiemnastoletnia córka uprawia seks. Dla mojej koleżanki ona jest malutką dziewczynką i na wszystko ma jeszcze czas. No i co ja mam zrobić? Wiem przecież o jej córce więcej. Skąd bierze sie taka pruderia? Przecież seks to ludzka sprawa. Dlaczego na ekranie może lać się krew strumieniami, że aż mam wrażenie, że zaleje mi dywan w pokoju, a jak zaczyna się scena miłosna , to broń panie boże aby nie pokazać za dużo?

A tak wogóle to zaczęłam czytać "Cider with rosie"  Lurie Lee. It is a story about a childhood in England soon after The First World War. I hope that the story will be colourful.

wtorek, 19 lipca 2011

Spodnie

Kupienie spodni Facetowi Mojego Życia graniczy z cudem. I wczoraj ten cud się zdarzył, i to dwukrotnie. Poświęciłam się. Uzbroiłam się w cierpliwość i szłam od sklepu do sklepu, od stoiska do stoiska, od wieszaka do wieszaka szukająć odpowiedniego wzoru, surowca i rozmiaru. Udało się. Wróciliśmy do domu z zakupami.Strasznie wybrednego mam tego Faceta. Tradycjonalista. Było już tak, że powoływałam się na Trinni i Suzannę (jest wysokim szczupłym facetem, ja nie widzę problemu, aby się modnie ubierał, on natomiast - a i owszem). No więc walczyłam. Nie wszystko udało mi się przeforsować. Ale może być.
Oczywiście to kolejny już mój raz podczas tegorocznych wakacji, że jadę na zakupy w określonym celu z jednym domownikiem w strasznej potrzebie (a to wyjazd wakacyjny, a to właśnie czegoś brakuje i koniecznie trzeba to kupić, a to jeszcze jakiś tam inny powód).

Może wreszcie kolej na mnie - tylko, że chwilowo mam dość sklepów......

sobota, 16 lipca 2011

Centrum Dowodzenia

Jedno dziecko rano pojechało na kolonie, drugie wieczorem wróciło z obozu, trzecie koniecznie musiało spotkać się z przyjacielem. A my oczywiście musimy nad wszystkim czuwać, o wszystkim pamiętać i żywo reagować na wszelkie zmiany planu (a tego dużo więcej niż trochę doświadczamy). Jutro na dodatek mamy gości na obiedzie, więc muszę się trochę postarać, aby było smacznie i miło.
Synuś zanim dojechał do celu dzwonił chyba pięć razy. Meldował dokładnie gdzie jest i co się dzieje. Córcia natomiast przez cały obóz odezwała się tylko trzy razy. Po godzinnym opowiadaniu wrażeń wzięła prysznic i zamknęła się z komputerem w swoim pokoju - musi nadrobić czas nieobecności, ma tyle do opowiadania swoim przyjaciłom - tym starym i pewnie tym nowo poznanym. Daliśmy jej dzisiaj spokój, niech odpocznie. Jeszcze będzie dużo czasu na opowiadanie.

Kiedy ja byłam nastolatką, po każdym takim wyjeździe byłam prawie przez miesiąc duchem nieobecna w domu - przepełniona wrażeniami, zafascynowana nowymi ludźmi, zawsze w kimś zakochana. Paplałam na okrągło i ze szczegółami o wszystkim, aż wszyscy domownicy mieli mnie dość. Za wszelką cenę chciałam utrzymywać kontakty z nowopoznanymi ludźmi. Tylko że wtedy było zdecydowanie trudniej. Listy przychodziły pocztą po dwóch tygodniach, po pół roku kontakty się urywały, zostawały jedynie wspomnienia i pojedyńcze zdjęcia lub wspisy pamiątkowe na okładkach książek.

piątek, 15 lipca 2011

Dałam Plamę

Dałam wielką plamę! Po raz pierwszy zapomniałam o urodzinach Faceta Mojego Życia. Mnie to się nie zdarza! Ja to jestem ja - zawsze pamiętam o wszystkich wokoło. No i zostałam przyłapana dzisiaj rano z głupią miną. A On perfidnie czekał na to i z wielką satysfakcją wskazał na mnie palcem mówiąc "Wiedziałem!".
Co wiedziałem, co wiedziałem....

wtorek, 12 lipca 2011

Takie Tam

Stwierdziłyśmy dzisiaj z Koleżanką, że gdyby nie Ta Sztuka, to byłoby z nami źle. A tak jest dobrze - mamy stosy książek, filmów, płyt... i dzięki temu wszystkiemu świat jest dla nas całkiem znośny. Mimo nudnawej (czytaj powtarzalnej) pracy i wszelkich problemów i problemików z najbliższymi zawsze znajdziemy sposób, aby pokrzepić nasze dusze. Dobrze też, że są noce - większość domowników wreszcie zasypia i można zająć się własnymi sprawami. Nie jestem śpiochem. Zawsze uważałam, że śpiochy dużo tracą. Ale to ich sprawa.

Pogoda w tym miesiącu jest zaskakująca - albo pada, albo mimo słońca jest chłodno. Zupełnie nie mam pojęcia w co się jutro ubrać do pracy.  Pewnie gdyby pogoda była ustabilizowana, też nie wiedziałabym co jutro założyć na swoje całkiem fajne ciałko. Może rano obudzę się w lepszym nastroju.

Dzisiaj prawie trzy godziny wieczorne spędziłam pracując społecznie - i jestem z tego bardzo zadowolona.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Wakacje

Wakacje to ulga i stres. Ulga, ponieważ mogę trochę wyluzować - nie muszę przygotowywać swoich pociech do szkoły, nie muszę pamiętać o zebraniach, składkach, zmianach planów lekcyjnych, wyjściach klasowych, kiedy kto wróci do domu i co komu obiecałam "na jutro". Tak, kilka tygodni luzu. Coś się skończyło lepiej lub gorzej, jakiś tam etap mamy wszyscy za sobą.
Ale jaki stres! Zorganizować wszystkim wakacje! I to fajne, zgodnie z indywidualnymi upodobaniami, przyjemne. Przecież "mamo! są wakacje, należy nam się wypoczynek". No tak, należy im się wypoczynek. Dzieciaki ciężko pracowały cały rok. Ale jak tu dogodzić - jak tu wszystko dopasować do własnej kieszeni. Zawsze okazuje się, że coś jest za małe, coś zniszczone, czegoś tam nie ma  - i trzeba dokupić.
Jedna moja pociecha już dzisiaj zaczęła zasłużony wypoczynek. Mam nadzieję, że będzie zadowolona, że pozna ciekawych ludzi, zdobędzie nowych przyjaciół, zobaczy ciekawe miejsca, czymś się zachwyci. Jeszcze wczoraj późnym popołudniem biegaliśmy po sklepie za ostanimi drobiazgami. Nie łatwo jest wysłać w podróż nastoletnią panienkę. Teraz będę się niepokoić, drżeć, aby nic złego się nie stało i czekać na malutką chociażby wiadomość od niej.
OK! Potem kolejne dzieciaki - w tym roku każde jedzie samodzielnie.

A ja, a my? Czy my nie pracowaliśmy cały rok ciężko? Powtarzaliśmy sobie trochę chemię, fizykę, matematykę, przerabialiśmy gramatykę angielską i polską, trenowałam wypowiedzi pisemne (a jakże!), wykonywaliśmy jakieś tam prace plastyczne (tych zdecydowanie ja więcej niż mój facet), ganiałam po księgarniach za kolejnymi książkami (też zdecydowanie ja więcej, bo niby mam dogodne ku temu warunki - pracuję w centrum Wielkiego Miasta).
Dla nas też są wakacje.....możemy sobie troszkę dłużej pospać.....(no, oprócz najbliższych dwóch tygodni - wstajemy o godzinie  5 rano, ponieważ jedna z naszych pociech odbywa właśnie staż w radiu i musi być w pracy o 6,15 - super!).

piątek, 1 lipca 2011

Popołudnie w Stylu Japońskim

Wybrałyśmy się coby rozkoszować się egzotycznymi potrawami japońskimi. Zabrałyśmy ze sobą nasze nastoletnie córki. I było fajnie. Sushi w kilku smakach apetyczne. Dogadzałyśmy swoim podniebieniom. Atmosfera z klimatem japońskim. Oczywiście próbowałyśmy jeść sushi palcami i pałeczkami. Nasze córki zdrowo zjadły ponad połowę, a potem zapragnęły zakąsić pizzą, ale nie zwracałyśmy na nie uwagi.
Popołudnie było udane, ale za mało się nagadałam z moją Koleżanką. Muszę to spotkanie poprawić w najbliższym czasie, ale już może bez naszych rozkosznych córeczek. Szkoda też, że cały dzień pada i jest zimmo. Marzył mi się jeszcze długi spacer, a tak ogłądam początek polskiej prezydencji w telewizji.
Takie wyjścia mają dla mnie potrójną wartość - spotkanie z przyjaciólmi, wrażenia smakowo - wzrokowe i zdobywanie nowej wiedzy (siadam przy komputerze i wyszukuję co się da na dany temat).

Sushi to chyba niezły afrodyzjak. Hmmm.....