sobota, 26 stycznia 2013

Dzień po Urodzinach

Wczotraj były moje kolejne urodziny. Czyli już rok nie jestem blondynką tylko czterdziestką z ciemnymi włosami. Próbowałam też rudego, a właściwie sarniego czy kasztanowego, już nie pamiętam, to chyba był Loreal 645. Ale nie, zdecydowanie wolę odcienie mocno ciemnego blondu, który na początku jest prawie czarny na moich włosach i z dnia na dzień lekko jaśnieje po każdym myciu. Włosy mam liche, ale bardzo szybko mi rosną, muszę więc mocno czuwać, aby nie pojawiły się odrosty. Z farbowaniem radzę sobie bez fryzjera.
A wracając do urodzin. Zadzwoniłam o 6,30 rano do mojej Mamy ze słowami "ma pani córeczkę... garatuluję" i tak się wzruszyłyśmy, że pozytywnej energii wystarczyło mi na cały dzień, który zakończyłam lampką szampana (znaczy się Dorato Bianko, oj tam!)
A dzisiaj od rana myślę, co by tu sobie kupić w prezencie. Mam tyle marzeń i życzeń....

P.S. Kupiłam sobie buty - raczej praktycznie niż romantycznie, ale  co tam, buciki mam!

środa, 16 stycznia 2013

Grey i Jones Nie w Porę

Ostatnio trochę słyszałam o szarościach pana Greya - ta i owa czytała z wypiekami na twarzy lub z niesmakiem i oburzeniem, że to tani chwyt, a nie żadna tam literatura. No to i ja przeczytałam, kiedy znalazłam ją podrzuconą na moim biurku w pracy (było mi miło, że ktoś o mnie pomyślał).
Do połowy książki (a ma ona w polskim tłumaczeniu chyba 606 stron) bawiłam się nieźle, ale dalej czułam się lekko zmęczona ciągnącym się romansem, jak również własnym przeziębieniem, które trwało już drugi tydzień, a musiałam funkcjonować co najmniej normalnie, jeśli nawet nie intensywniej niż zwykle, zważywszy na okres zamiany jednego roku  na drugi.
No dobrze - może niektóre dwudziestolatki przygoda z panem wszystkomogącym nasyci na całe życie. Niech więc sobie przeżywają. Kiedy ja miałam dwadzieścia lat raczej zaczytywałam się Ericą Jong. Bardziej ciągnęło mnie życie kobiety niezależnej i wyzwolonej niż uległej, zafascynowanej władzą, bogactwem i męskimi możliwościami. Ale każdy ma swoje fantazje i o to chodzi.
Teraz po czterdziestce bliższe mi są (ale wynurzenia!) przeżycia Francesci z Madison County niż Anastazji Steel, czy Isadory, bohaterki Strachu przed lataniem. Właściwie już nie bardzo pamiętam jak to z tą Isadorą było, wiele lat upłynęło od czsu, kiedy wchłaniałam książki Jong.
Tak sobie teraz myślę, że lektura Fifty shades of  Grey, czyli Pięćdziesiąt twarzy Greya to w moim przypadku kolejne zjawisko książki przeczytanej nie w porę. Może gdybym przeczytała dwadzieścia lat temu, byłabym za lub przeciw, a tak...(phi...)
Podobnie było ze mną ponad dziesięć lat temu, kiedy moje koleżanki zaczytywały się w przygodach Bridget Jones i jej polowaniu na faceta. Byłam wtedy w zaawansowanej trzeciej ciąży  z zainteresownym mną Facetem Mojego Życia u boku, a tu singielka w majtasach, polująca na faceta. Książkę przeczytałam bez emocji. Teraz od czasu do czasu ogladam film, szczególnie dla Hugh Granta i Colina Firtha (no i jego sweterków), i świetnie się bawię.

niedziela, 13 stycznia 2013

DwaTysiąceTrzynasty

Dla mnie trzynastka to szczęśliwy numer, więc mam nadzieję, że ten rok będzie szczęśliwy. Nie powinnam narzekać na poprzedni - dzieciakom udało się osiągnąć co zamierzały, radość moja była wielka. Gorzej jednak było ze mną i Facetem Mojego Życia w sensie finansowym głównie. No cóż - nie zawsze jest wzlotowo, nawet orły siadają na ziemi, nie ma co rozpaczać. W tym roku wszystko może się zmienić.
Wczoraj byłam gościem na premierze Jasełek w naszym dziecięcym teatrze. Synuś nie chce już bawić się w aktora, teraz gra na gitarze. Nie mam więc po co pałętać się po garderobie i kulisach, i trochę jest mi tego żal. Zazdrościłam odrobinę moim koleżankom nadal zaangażowanym w przedstawienia teatralne. Cieszyłam się, że przywitały mnie bardzo ciepło, umówiłam się na kilka spotkań, wygadałam się dowoli i jescze za mało. Szczęśliwa i zadowolona wróciłam do domu. Synuś oczywiście towarzyszył mi i z sentymentem patrzył na kostiumy diabłów i aniołów. W teatrze brakuje chłopaków. Świętego Józefa grała dziewczyna, Heroda też... kobietki są zawsze chętniejsze.
A wracając do roku dwa tysiące dwunastego - przeczytałam bardzo dużo książek, przewędrowałam połowę świata albo i więcej, byłam chyba na wszystkich kontynentach. Miejsce akcji każdej książki sprawdzałam w atlasie bardzo dokładnie, rozważając przy tym warunki klimatyczne i fakty historyczne - bez względu na to czy była to powieść współczesna, czy nie. I to mnie dziwi, bo nigdy wcześniej tak nie robiłam. Czytałam też życiorysy autorów przeczytanych książek, śledziłam ich poczynania i karierę. Jak ja miałam na to czas? Obejrzałam też trochę dobrych filmów, kilka razy udało mi się być w teatrze...Tak, pod względem kulturalnym ubiegły rok nie był dla mnie zły.
Gorzej było pod względem turystycznym - nie udało nam się z Facetem Mojego Życia wyjechać gdzieś razem na zwiedzanie i pstrykanie zdjęć. Marzenia niezrealizowane przeszły na rok bieżący i się kumulują jak niewykorzystany urlop. Trzeba coś z nimi zrobić, bo przepadną z powodu przedawnienia.

Cieszę się też, że Was poznałam...to mnie wzbogaciło i wzmocniło, pozwoliło wędrować po świecie.
Życzę Wam Wszystkim mnie odwiedzającym, aby ten rok dwatysiącetrzynasty był dla Was rokiem szczęśliwym, i aby spełniały się Wasze marzenia.

P.S. Sobie też tego bardzo życzę, oj bardzo...bardzo...