Wakacje to ulga i stres. Ulga, ponieważ mogę trochę wyluzować - nie muszę przygotowywać swoich pociech do szkoły, nie muszę pamiętać o zebraniach, składkach, zmianach planów lekcyjnych, wyjściach klasowych, kiedy kto wróci do domu i co komu obiecałam "na jutro". Tak, kilka tygodni luzu. Coś się skończyło lepiej lub gorzej, jakiś tam etap mamy wszyscy za sobą.
Ale jaki stres! Zorganizować wszystkim wakacje! I to fajne, zgodnie z indywidualnymi upodobaniami, przyjemne. Przecież "mamo! są wakacje, należy nam się wypoczynek". No tak, należy im się wypoczynek. Dzieciaki ciężko pracowały cały rok. Ale jak tu dogodzić - jak tu wszystko dopasować do własnej kieszeni. Zawsze okazuje się, że coś jest za małe, coś zniszczone, czegoś tam nie ma - i trzeba dokupić.
Jedna moja pociecha już dzisiaj zaczęła zasłużony wypoczynek. Mam nadzieję, że będzie zadowolona, że pozna ciekawych ludzi, zdobędzie nowych przyjaciół, zobaczy ciekawe miejsca, czymś się zachwyci. Jeszcze wczoraj późnym popołudniem biegaliśmy po sklepie za ostanimi drobiazgami. Nie łatwo jest wysłać w podróż nastoletnią panienkę. Teraz będę się niepokoić, drżeć, aby nic złego się nie stało i czekać na malutką chociażby wiadomość od niej.
OK! Potem kolejne dzieciaki - w tym roku każde jedzie samodzielnie.
A ja, a my? Czy my nie pracowaliśmy cały rok ciężko? Powtarzaliśmy sobie trochę chemię, fizykę, matematykę, przerabialiśmy gramatykę angielską i polską, trenowałam wypowiedzi pisemne (a jakże!), wykonywaliśmy jakieś tam prace plastyczne (tych zdecydowanie ja więcej niż mój facet), ganiałam po księgarniach za kolejnymi książkami (też zdecydowanie ja więcej, bo niby mam dogodne ku temu warunki - pracuję w centrum Wielkiego Miasta).
Dla nas też są wakacje.....możemy sobie troszkę dłużej pospać.....(no, oprócz najbliższych dwóch tygodni - wstajemy o godzinie 5 rano, ponieważ jedna z naszych pociech odbywa właśnie staż w radiu i musi być w pracy o 6,15 - super!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz