W Wielkim Mieście pachnie już zabawą sylwestrową. Z każdej strony słychać tych co nie wytrzymali napięcia przed jutrzejszym dniem i strzelają. Tak jest co roku, więc nawet to lubię. A niech sobie strzelają. Facet Mojego Życia też zabrał dzisiaj synusia na malutkie zakupy i coś tam skromnego kupił, więc sobie jutro o północy wystrzelimy. Faceci to takie Piotrusie Pany - całe życie kochają zabaweczki. No dobra. Niech tam. Córcie jeszcze nie są pewne jaką kreację założyć i co ze sobą zabrać, aby było fajnie i przyjemnie. Coś tam pomogę im przygotować.
A mój ostatni tego roku dzień w pracy zakończył się bardzo miło - dostałam suszone grzybki z własnej działki Ofiarodawczyni (z dodatkiem jakże przyjemnym obok pudełeczka grzybków - już mi ślinka leci!). Byłam tak mile zaskoczona cały dzień, że postanowiłam zrobić zdjęcie - martwą naturę z grzybkami. Grzybki są w tym przezroczystym pudełeczku - wyglądają uroczo! A jak pachną cudnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz