niedziela, 22 stycznia 2012

Studniówka

Za dwa tygodnie moja Pierworodna będzie się bawić na swojej studniówce. No, ja przeżywam bardzo, ona mniej. Po odwiedzeniu ponad trzydziestu sklepów, wreszcie udało się dzisiaj kupić sukienkę (szafirową chyba), która spełniałaby wszystkie oczekiwania. Miała być elegancka, szykowna, nie za skromna, krótka, najlepiej nie czarna, nie jakaś tam balowa, strojna, ale nie za bardzo itp... itd...No to szukaliśmy! Ja dodałam sobie cichutko jeszcze jeden przymiotnik dotyczący sukienki - nie za droga (!) - ale głośno nic nie mówiłam, żeby nie dolewać przysłowiowej oliwy do ognia podczas tej szalonej gonitwy po sklepach i centrach handlowych. Bo to jeszcze nie koniec oczywiście - jeszcze pantofelki, aby zatańczyć poloneza, no i jakieś inne na później, bo kto na szpilkach wytrzyma całą noc. Ha! Ja bym wytrzymała!
No, ale co tam. Sukienka jest i co najważniejsze - facet na studniówkę też jest. Taki własny, wyhaczony w autobusie komunikacji miejskiej. Chyba fajny, bo że przystojny to wiem dzięki facebookowi - podejrzałam sobie, kiedy opowieści córci mi nie wystarczały.
Pozostało jeszcze zamówić fryzjera, co by popracował nad gęstwiną włosów mojego dziecka i zaczerpnąć dużą dawkę dobrego humoru....
Bardzo dobrze pamiętam moją studniówkę. Faceta miałam "załatwianego", bo nie miałam własnego. Był przystojny i miły, umiał tańczyć, ale nie zaiskrzyło. Mimo to bawiłam się świetnie. Jako gospodarz klasy IVa rozpoczynałam studniówkę tańcząc poloneza w pierwszej parze z dyrektorem szkoły. No i ten czas przed studniówką był cudowny. We wszystko się angażowaliśmy. Ustalaliśmy menu, wybieraliśmy muzykę do tańca. Sami dekorowaliśmy sale - każda klasa dekorowała według własnego pomysłu swoją część, gdzie miała spożywać zaplanowane menu. Tańczyliśmy na sali gimnastycznej i tu dekorowaliśmy wszyscy razem. Po studniówce trzeba było całość posprzątać. To było wyjątkowe przeżycie. Cieszę się, że szkoła, do której chodzi moja córcia, kultywuje tradycje i bal studniówkowy odbywa się w szkole, a nie gdzieś w wynajętym lokakalu. I nie chodzi tu o pieniądze. Po prostu na bale w życiu zawsze trafi się okazja, a studniówkę ma się tylko raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz