czwartek, 25 sierpnia 2011

Dzisiaj po Libańsku

Tabbule, Fattusz, Hammus, Fenicja mięsna, Chleb Pitta...no i kawa z kardamonem (po libańsku) - już nie pamiętam, co jeszcze zamawiałyśmy. Spędziłyśmy w restauracji wiele godzin smakując i oczywiście konwersując. Nie skusiłyśmy się na shishę, nie tym razem. Nie było też deseru.
Wędrówki po Wielkim Mieście w celu odkrywania smaków świata stają się dla nas tradycją. Tegoroczne lato sprzyja takim eventom - prawie codziennie pada.
Po dość wyczerpującym dniu w pracy poczułam się odprężona i wyluzowana. Nawet nie miałam wyrzutów sumienia, że ubogo w domowej lodówce. Jutro rano nadrobię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz