Moje średnie dziecko oświadczyło, że nie idzie do szkoły w dzień wagarowicza. Oczywiście uważam to za totalną głupotę. A moje dziecko nie chce być jakimś tam lamusem i do szkoły nie pójdzie. Nie pomogły rozmowy i perswazje (wyjątkowo byłam spokojna i nie dałam się wyprowadzić z równowagi). Pyskówka i wielka obraza na matkę, że jest bez serca. Moje dziecko oświadczyło, że i tak zrobi co zechce i w związku z tym nie bierze pieniędzy na kino (o które przed chwilą poprosiło), aby nie czuć się zobowiązane do posłuszeństwa.
Tłumaczyłam, że co to za wagary, kiedy wszyscy o nich wiedzą, a szkoła od kilku lat zacięcie walczy z różnymi rodzajami wagarowania. Zresztą podejścia szkoły do tego dnia też nie rozumien. Dlaczego nie zorganizować czegoś bardziej luźnego dla dzieciaków zamiast normalej nauki, dlaczego nie zachęcić do przebywania w szkole? W podstawówce to chociaż z banalnymi transparentami typu witaj wiosno (wczoraj robiliśmy taki dla małego) pospacerują sobie dzieciaki po parku i ulicach i będzie fajnie. Ale nie w gimnazjum - tam trzeba być poważnym i myśleć tylko o posłuszeństwie i nauce i o własnej przyszłości. I broń panie boże ubrać się modnie (i absolutnie nie myślę tutaj o gołych brzuchach), najlepiej jak wzyscy będą ubrani na szaro, ciemno i nijako, a w głowie niech mają tylko jeden cel: być posłusznym i zdobywać dobrą średnią ocen, aby szkoła dobrze wypadała w rankingach.
Obserwuję to wszystko ..... tak mało jest fajnych nauczycieli, którzy rozumieją nastoletniego dzieciaka.
Tak więc tłumaczyłam dziecku, że dzień wagarawicza nic nie znaczy, że jest przecież dzień św. Patryka, dzień bez papierosa, dzień bez samochodu, światowy dzień AIDS i tak dalej i tak dalej. A synuś na to wiercąc się na wielkiej sportowej piłce: " piętnastego maja jest dzień bez stanika!". Zdumieni spojrzeliśmy na niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz