Na Starówkę Wielkiego Miasta od strony Wielkiej Rzeki prowadzą różne schodki. Najbardziej atrakcyjne dla dzieciaków i leniuszków są schodki ruchome. Codziennie rano wjeżdżam nimi na górę czytając pierwszą stronę darmowej gazety "Metro", którą podaje mi starsza pani przy wejściu. Jadąc w górę zawsze stoję po lewej stronie, nie znoszę stać w równym rządku. No i wcale nie jestem leniuszkiem.
Późnym popłudniem zbiegam w dół po starych kamiennych schodkach przeskakując po dwa na raz. Jeden schodek jest niższy niż pozostałe. Muszę o tym pamiętać, żeby zbiegając nie wypaść z rytmu. Mogłoby to mieć żałosne skutki. Schodki są bardzo śliskie kiedy pada śnieg. Bardzo trudno wtedy schodzi się nimi na wysokich obcasach.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZsiElT4t9EgncTL7vWTLFSkXxGG4sZCMygljoNtyoGg_CvlZualh6NsWyzKFRAZfRpzOfYQD9dKiiQbrX1OEsjgk1VWrkaY7Xgnnex8Uo2cuXhi4S48mO1nisdikav-94vZiEy8a9vwE9/s320/scody.jpg) |
Jeszcze jedne schodki na Starówkę | | | | | | | |
Dla mnie schody mają magiczny urok. Ilekroć napotkam jakieś na swojej drodze, muszę się na nie wspiąć. Jakby tam na górze było coś niezwykłego, co warto zobaczyć. No i wspinam się zawsze i wszędzie. Często ku rozpaczy mojej rodziny. Ale chyba też nigdy nie żałowałam trudu takiej wspinaczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz