Całą sobotę padało i pełno śniegu wszędzie, a ja nie jestem przygotowana na zimę. Najgorzej wygląda sprawa butów (jak zwykle w mojej rodzinie). Że zimno i byle jak, to nawet mnie zbytnio nie obeszło, ponieważ zaplanowałam weekend domowy - z książeczką, filmem i białym francuskim winem. Wieczorem Facet Mojego Życia po jednej grzecznościowej lampce wina zagłębił się w lekurze nie interesując się wcale tym co robię, więc sączyłam sobie to winko i czytałam, i było mi bardzo dobrze, tym bardziej, że w perspektywie miałam noc o godzinkę dłuższą z racji zmiany czasu z letniego na zimowy. Więc super. Ale niepokój gdzieś tam w środku się tlił - mam uczulenie na te długie noce - za czasów pielęgniarskich prawie co roku wypadał mi nocny dyżur, więc siedziałam w pracy o godzinę dłużęj, a potem, kiedy na świat przychodziły moje pociechy, ciągle któreś chorowało i ta noc wydawała mi się wyjątkowo długa, marzyłam żeby wreszczie się skończyła.
W tym roku wygłądało, że wreszczie przełamie się to fatum długiej złej nocy. Ale nic z tego - wieczorem wszyscy szczęśliwi i zdrowi poszli spać, a w środku nocy, kiedy nie mogłam pojąć czy to druga, czy to trzecia i który zegar jest przestawiony, który przestawił się sam, a który działa po staremu, synuś zaczął szaleństwo brzuszno - żoładkowe, musiałam się nim zająć. Ehhh...
W czwartek, chociaż jeszcze nie doczytałam książki, wybrałam się z przyjaciółką do Teatru na Woli i obejrzałam Madam. Przerzucić czterysta stron treści na póltoragodzinny spektakl i przekazać to co najważniejsze to jednak wyczyn, to sztuka. No i mnie się podobało - w tle muzyczka Je t'aime i trochę beat-beatowych kawałków lat sześćdziesiątych. Klimatycznie. Ale co książka to książka.
Nie pamiętam kiedy byłam w teatrze... Pamiętam natomiast zapach, który temu towarzyszył. Trudno go opisać i trudno zapomnieć.
OdpowiedzUsuńCzęściej jestem w kinie. Ostatnio na "Niewiernych". Francuskie kino. Pierwsze minuty seansu sprawiły, że chciałam wyjść. Nie żałuję, ze zostałam.
Jednak najbardziej lubię książkę. A jeśli film lub teatr to na małym ekranie we własnym M.
Za zimno, aby wychodzić gdziekolwiek ;)
Pozdrawiam.
U nas po straszliwej pierwszej śnieżycy (10 cm. spadło!) rozpogadza się właśnie do 20 C :)
OdpowiedzUsuńJeśli w styczniu będą jeszcze grali Madame to postaram się zobaczyć, bo wygląda na to,że mama będzie wreszcie miała operację i przylecę do W-wy.
Sunshine, ja też bardzo lubię oglądać filmy we własnym domu, we własnym tępie, i zgodnie z ochotą. Celebruję sobie takie oglądanie... Najpierw hasło "kto ze mną ogląda?" a potem albo jest tłum w pokoju, albo wyrzucam niechętnych, zasiadam zwinięta w kłębek i smakuję...
OdpowiedzUsuńAle jeśli chodzi o przedstawienia teatralne... to uwielbiam klimat teatru...
Aniu,Pewnie będą grali Madam w styczniu. Jeśli uda Ci się obejrzeć przedstawienie, to bardzo jestem ciekawa wrażeń..
OdpowiedzUsuń