Wczoraj biblioteka osiedlowa zorganizowała wyprzedaż książek. Robiąc rano sobotnie zakupy widziałam, że panie wynoszą z biblioteki pudła. Ale po co mi stare książki, mamy ich tyle w domu, że też myślę o zorganizowaniu kiermaszu. Jednak zachęcający telefon mojej koleżanki (która kupiła cały stos) był takim bodźcem, że już po kilku mimutach buszowałyśmy z córcią zadowolone w stosach książek. No i wróciłyśmy do domu - każda ze swoim nabytkiem pod pachą i co najmniej jednym bezsensownym zakupem (moja córcia kupiła Moliera w oryginale, a ja kolejną książkę do nauki francuskiego dla początkujących i to bez płyty - no bez sensu).
Byłyśmy szczęśliwe cały dzień. Ja podwójnie - że mam kilka niezłych książek do przeczytania, i że mam taką fajną koleżankę.
No to teraz zabieram się do czytania nowego nabytku - książki Marqueza "Rzecz o moich smutnych dziwkach".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz