Musiałam odreagować totalną porażkę - fatalnie zdałam egzamin kończący kolejny okres nauki angielskiego. Nie rozumiem dlaczego? Przecież jestem quite clever woman. Balansuję pomiędzy B2 a C1 i nie mogę ruszyć dalej. Przeczytałam w oryginale ponad dwadzieścia książek łatwiejszych i trudniejszych, a jak mam się wysłowić to żal serce ściska.
No to wybrałam się wieczorem na rolki. To moja ulubiona pora roku - bardzo długie dni i przyjemne wieczory. Jest tak ciepło i do późna wieczorem jeżyki fruwają w kółko robiąc tyle hałasu. Uwielbiam to.
Jadę sobie na rolkach walcząc ze smutnymi myślami jaka to jestem niemota i widzę "tatuśka" pomykającego obok (też na rolkach). Taksuję go wzrokiem szybko i stwierdzam, że za młody i za bardzo umięśniony. Zawsze wolałam wiotkich intelektualistów. Raz na jakiś czas udaje się takiego namówić na rolki czy na przejażdżkę rowerem, a jak zrobi szach-mata zanim zdążę wygodnie usiąść i spojrzeć, które to moje figury, to aż przyjemnie. Już w przedszkolu uganiałam się za chłopakiem, który znał na pamięć najwięcej wierszyków (niektóre były całkiem nie na miejscu, chłopak miał sporo starszego brata) i wiedział jak się nimi popisywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz