Ogólnie nie lubię seriali telewizyjnych. Uważam, że ogłupiają - codziennie o tej samej porze fani i niefani siadają przed telewizorem i śledzą cudze wymyślone losy zamiast zająć się własnym życiem. Ale w końcu kino to X muza. Zresztą filmy kocham. Mam "wąty" jedynie do niekończących się seriali telewizyjnych.
Namówiona przez kolegów z pracy uległam przekonana, że to tylko dwa sezony i cała historia będzie opowiedziana. No i stałam się fanką serialu angielskiego Rome. Pierwszy sezon mam już za sobą. Wychowana na literaturze Roberta Gravesa i holiwoodzkich produkcjach patrzę na losy ludzkie starożytnego Rzymu z zupełnie innej perspektywy. Jak tam w ogóle udawało się dożyć starości?
niedziela, 28 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
Pierwiastek Kobiecości
Moja bratanica ma czterech starszych braci. Tresują ją i siebie na męską modłę. Ale jej to nie przeszkadza - nosi warkoczyki i kolorowe spineczki we włosach. Kocha torebeczki i spódniczki. Patrzy na braci dużymi oczkami i milczy, obserwuje. Uwielbia kiedy przyjedżamy tam z moimi córciami - chociaż dużo, dużo starsze, to jednak kobietki. Noszą przecież babskie ciuszki i malują paznokcie.
Kiedy planowaliśmy z synusiem weekend rowerowy jasne było, że noc spędzamy u mojego brata. Jest tam sporo chłopaków, synuś będzie miał radochę. Lubi swoich kuzynów, a oni jego.
Spakowaliśmy z synusiem do plecaków ubranka kościółkowe, a ja dorzuciłam czerwone korale. I kiedy wyjmowałam te korale z plecaka późnym wieczorem, oczy mojej bratanicy zalśniły niesamowicie. Jakby jakaś błyskawica rozjaśniła pokój. Siedziała z bródką podpartą na obu rączkach i patrzyła jak prasuję, układam. Rzadko mnie widzi, więc lekko onieśmielona, zawstydzona ciotki obecnością. I nagle korale... duże czerwone korale... wyjmuje ciotka z plecaka i kładzie na stoliku... uch...Nie miała jednak odwagi przymierzyć je przy mnie, chociaż ją zachęcałam i namawiała.Pewnie zrobiła to kiedy wyszłam do łazienki.
I co z tego, że w domu tylu łobuzujących chłopaków, kiedy ma się w sobie tak silny pierwiastek kobiecości....
Kochana mała kobietka...
Kiedy planowaliśmy z synusiem weekend rowerowy jasne było, że noc spędzamy u mojego brata. Jest tam sporo chłopaków, synuś będzie miał radochę. Lubi swoich kuzynów, a oni jego.
Spakowaliśmy z synusiem do plecaków ubranka kościółkowe, a ja dorzuciłam czerwone korale. I kiedy wyjmowałam te korale z plecaka późnym wieczorem, oczy mojej bratanicy zalśniły niesamowicie. Jakby jakaś błyskawica rozjaśniła pokój. Siedziała z bródką podpartą na obu rączkach i patrzyła jak prasuję, układam. Rzadko mnie widzi, więc lekko onieśmielona, zawstydzona ciotki obecnością. I nagle korale... duże czerwone korale... wyjmuje ciotka z plecaka i kładzie na stoliku... uch...Nie miała jednak odwagi przymierzyć je przy mnie, chociaż ją zachęcałam i namawiała.Pewnie zrobiła to kiedy wyszłam do łazienki.
I co z tego, że w domu tylu łobuzujących chłopaków, kiedy ma się w sobie tak silny pierwiastek kobiecości....
Kochana mała kobietka...
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rowerowo Weekendowo i Słonecznie
W wakacje rowery można przewozić koleją za darmo. Nie wiedziałam, ale doświadczyłam. Tylko ja i synuś, i dużo, dużo słońca.
Wyjechaliśmy z Wielkiego Miasta bardzo wczesnym rankiem z plecakami. A w plecakach szczoteczki do żebów i majtki na zmianę, no i skromny gościniec dla rodzinki, która - mieliśmy nadzieję, że choć bez uprzedzenia, to jednak przenocuje i da coś na ząb. A niespodzianka, że jesteśmy ucieszy. Sobota rozgrzana słońcem, zapach dojrzewających zbóż, kolorowe ogrody i ogródki, chabry, rumianki, klekoczące bociany, zapach świeżo strzyżonych trawników... jak tu nie kochać...Spaliłam sobie kolana i ramiona, bo nawet nie pomyślałam o kremie z filtrem. Będę teraz śmiesznie wyglądać. Ale co tam! Warto było.
Wróciliśmy późnym niedzielnym wieczorem - zmęczeni ale wciąż nienasyceni.
Wyjechaliśmy z Wielkiego Miasta bardzo wczesnym rankiem z plecakami. A w plecakach szczoteczki do żebów i majtki na zmianę, no i skromny gościniec dla rodzinki, która - mieliśmy nadzieję, że choć bez uprzedzenia, to jednak przenocuje i da coś na ząb. A niespodzianka, że jesteśmy ucieszy. Sobota rozgrzana słońcem, zapach dojrzewających zbóż, kolorowe ogrody i ogródki, chabry, rumianki, klekoczące bociany, zapach świeżo strzyżonych trawników... jak tu nie kochać...Spaliłam sobie kolana i ramiona, bo nawet nie pomyślałam o kremie z filtrem. Będę teraz śmiesznie wyglądać. Ale co tam! Warto było.
Wróciliśmy późnym niedzielnym wieczorem - zmęczeni ale wciąż nienasyceni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)