Facet Mojego Życia prawie nie pije - mam na myśli wszyskie napoje alkoholowe. Czasami uda mi się namówić go na lampkę wina czy piwo "na spółę". Jeśli chodzi o piwo to kupuję dla niego jakieś słodkawe, a gorzkie dla mnie. Taki jest. Ale w sobotę przyszło nam się zmierzyć z sąsiadami, których znamy od piętnastu lat, po sąsiedzku wspieramy się, mamy dzieci w podobnym wieku, więc wspólnych tematów nie brakuje. Ale jakoś tak nigdy nie było nam po drodze coby zaprosić się na małe co-nie-co... Aż sąsiadka nie wytrzymała i podjęła męską decyzję. No i było fajnie - jedno winko, drugie winko... dla pań oczywiście, panowie żubruweczka, że ho ho, a szkoła to że nie nauczy języka obcego, w Amsterdamie to nawet sprzątaczki na dworcu kolejowym odpowiedzą cudzoziemcowi po angielsku, a ta cała edukacja rodzima to do niczego, a pan od przyrody to wariat jakiś, a jakie by tu gimnazjum dla tych naszych najmłodszych... a praca to pochłania tyle czasu i energii, że wieczorem to nawet na dzieci nie chce się pokrzyczeć, aby się solidniej do nauki przyłożyły, a właściwie to czy warto tak się męczyć, jak i tak pracy bez znajomości albo przez przypadek nie dostaniesz...albo jak nie masz talentu jakiegoś czy pasji... No tematów to nam nie brakowało. Miały być sąsiedzkie dwie godzinki, a przesiedzieliśmy tych godzinek chyba z siedem, aż do połowy nocy. A spało mi się potem ....
Trzeba będzie się odwdzięczyć za miły sąsiedzki wieczór....
Czasem tak fajnie... U mnie brak takich sąsiadów, choć wszyscy są raczej spoko. No i... z moim mężem po polsku to się nie da pogadać. Więc Wasze utyskiwania na nieznajomość angielskiego - jak dla mnie zrozumiałe ;-).
OdpowiedzUsuńAmisho, chyba mam szczęście do sąsiadów - a to kota mi nakarmią, pogłaszczą, podpieszczą kiedy wyjadę na kilka dni i musi biedaczek sam zostać w domu (i to student się do tego przyłożył), a to pomogą drzwi otworzyć, kiedy dziecko miotało się ze szkolnym tornistrem na plecach, a to sobie sztuczne ognie wspólnie odpalimy w noc sylwestrową... takie tam drobne uprzejmości, które budują naszą codzienność.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Twojego męża.. to rzeczywiście trochę trudno w naszej społeczności. Pozdrawiam