sobota, 29 stycznia 2011

Poruszanie się po Wielkim Mieście

Korzystam z komunikacji miejskiej, głównie aby dostać się do pracy. Jest taniej niż samochodem i oczywiście szybciej dzięki bus pasom. Uwierzcie mi, często jest to szkoła przetrwnia, poligon walki o miejsce w autobusie i ciekawy show - studium zachowań człowieka - pasażera. Jeśli mam dobry humor, śledzę poczynania współpasażerów i mam z tego niezły ubaw. Ale kiedy jestem od rana w złym nastroju (a zdarza mi się taki stan średnio dwa razy w miesiącu), i zostaję na przystanku, ponieważ nie mieszczę się w autobusie, a w następnym stoję przyciśnięta do drzwi, to już mnie nic nie bawi. Nie mogę zrozumieć przepychania się ludzi ze środka autobusu w połowie drogi do następnego przystanku, szcególnie kiedy wiadomo, że połowa jadących wysiądzie.

Z zasady droga do pracy jest dla mnie czasem na lekturę. Mogę czytać siedząc lub stojąc z książką czy gazetą w ręku. Ale jak jest taki tłok, mogę tylko myśleć, żeby już wreszcie wysiąść.

środa, 26 stycznia 2011

Prezent Urodzinowy

Dzisiaj miałam przyjemność być na premierowym przedstawieniu teatralnym "Dobrze zaplanowany zbieg okoliczności" w reżyserii Marka Rębacza. Świetnie się bawiłam. Zabawa była tym lepsza, że był to mój mężowski prezent na urodziny (nie pytajcie, które - wiadomo czterdzieste!).
Teatr Praga jest oczywiście fajnym miejscem, ze specyficznym klimatem. Warto się wybrać i do teatru i na przedstawienie oczywiście.
Przed wielu laty, właśnie po to, aby chodzić do teatru,  przyjechałam do wielkiego miasta i w wielkim mieście pozostałam.

wtorek, 25 stycznia 2011

Specjalny Dzień

Dzisiaj jest mój specjalny dzień. Ze spokojem patrzę w przyszłość i wspominam dni minione. Jak zwykle rano przeciskałam się w zatłoczonym autobusie,  a wieczorem wróciłam do domu z siatą pełną zakupów. Takie klamerki codziennego życia w wielkim mieście. Dobrze, że mamy telefony komórkowe, nie muszę pamiętać w ciągu dnia o pustej lodówce.

piątek, 21 stycznia 2011

Hołd moim Babciom

Moje Babcie dożyły późnej starości. Nie ma ich już wsród nas. Myślę dzisiaj o Nich ciepło. Jest przecież we mnie ich cząstka.
Przyszło Moim Babciom żyć w trudnych czasach. Obie też bardzo wcześnie straciły swoich mężów i musiały same borykać się z trudami dnia powszedniego. Same wychowywały swoje dzieci, pracując "na chleb" ciężko fizycznie. Chyba żadna nie używała perfum.
Kiedy myślę o Jednej Babci, widzę malutką staruszkę siedzącą na stołeczku przed małym białym domkiem, wygrzewającą się na słoneczku i zajadającą coś słodkiego (bardzo lubiła mieć pełną szufladę łakoci).
A kiedy wspominam Drugą Babcię, widzę pochyloną chudzinkę w kolorowej odświętnej chustce na głowie z uśmiechem i miłością patrzącą na swojego najstarszego syna, mojego ojca.

środa, 19 stycznia 2011

Wątpliwości

-Mamo, czy mogę dzisiaj nie iść do szkoły? - wyrwał mnie z głębokiego jeszcze snu o godzinie szóstej minut dziesięć sceniczny szept mojego dziecka. Setki myśli pojawiło się w mojej głowie - co się stało, czy jest chora, czy ma sprawdzian, czy ktoś ją krzywdzi, czy po prostu nie przygotowała ubrania i nie wie co ma na siebie włożyć.
- No to jak, mamo? - trzeba szybko podjąć decyzję. No dobrze, niech zostanie. No i dalsze wątpliwości - czy tak się wychowuje dzieci? Nie łatwo jest być matką.
Wieczorem okazało się, że dzień był całkiem udany, prace domowe odrobione, słówka wyuczone i humor dopisuje.

Pochłonięta pracą zawodową nie mam czasu na moje postanowienie noworoczne - po raz kolejny zatrzymałam się na pierwszej lekcji języka francuskiego. Ale "Anglika w Paryżu" przeczytałam.

niedziela, 9 stycznia 2011

Przedstawienie

Obejrzałam Jasełka w wykonaniu dzieci z amatorskiego teatru, działającego przy Domu Polskim na Ukrainie. Dzieciaki bardzo ładnie mówiły po polsku. Moje dzieci też grają w teatrze amatorskim. Niedawno na spotkaniu organizacyjnym rodzice zostali poproszeni o napisanie anonimowo co znaczy dla nich słowo "Ojczyzna" - miało to być częścią dekoracji. Zawahałam się. Najpierw burza myśli i sloganów wyuczonych i wtłoczonych do mojej głowy w okresie edukacji szkolnej, potem refleksja nad stanem obecnym - kłótnie polityków o bzdury, wstyd za niektórych, że mają czelność reprezentować mnie w Europie, i wreszcie zadowolenie, że jest mi dobrze i nie muszę o nic walczyć. Coś tam napisałam. Dzisiaj napisałabym więcej. Wzruszona przedstawieniem wróciłam do domu.

Wspieram moją naukę języka francuskiego książką Michaela Sadlera "An Englishman in Paris". Dobrze, że książka ma tylko 213 stron - szybko się "wesprę" (przeczytam) i będę się solidnie uczyć.
Już początek książki zapowiada niezłą zabawę.

sobota, 8 stycznia 2011

Zaczynam

Zaczęłam realizować swoje postanowienia noworoczne. Kupiłam książkę do nauki języka francuskiego. Nauczyłam się już kilku zwrotów grzecznościowych (mówić i pisać), a dzisiaj nauczę się odmiany kilku czasowników.
Usłyszałam niedawno w pracy opinię, że język francuski jest trudny do nauki dla osoby dorosłej. Że jak się nie nauczy go do trzydziestki to umarł w butach. Ponieważ uwielbiam brzmienie tego języka, nie komentując opinii kolegi w pracy, postanowiłam w skrytości swego serca udowodnić sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jak się chce to wszystko można.
Nauka każdego języka to nauka o kulturze danego kraju, zwyczajach narodu, mentalności ludzi, zabytkach, przyrodzie. Sprawia mi to radochę.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Chwila refleksji

- Żyję chyba w najlepszych czasach, szczególnie jeśli chodzi o higienę. - Powiedziała moja córka po chwili refleksji, kiedy próbowaliśmy ostudzić jej egzaltowany zachwyt nad Kmicicem, mówiąc, że to zabijaka, pił, palił, gwałcił ze swoimi kompanami i nie mył zębów. Oglądaliśmy chyba po raz setny ostatnią scenę "Potopu", kiedy Oleńka szepcze "Jędruś, ran twych niegodnam całować".
Tak samo pomyślałam sobie o dzisiejszych czasach po obejrzeniu filmu "Surrogates" z Brucem Willisem. O higienie pomyślałam też, ale głównie przeraziła mnie myśl o rozwoju technologii.
Ja, fascynatka komputera, wychowana bez telefonu, najbardziej cenię sobie kontakt z drugim człowiekiem.